niedziela, 20 grudnia 2009

"Killing" Worship Performance

Na kilku ostatnich nabożeństwach niedzielnych w DRODZE, staraliśmy się "zabić" pewien ewangeliczny rytuał, zwany uwielbieniem.
W przeciętnym zborze, wygląda on mniej więcej tak, jeden (lub zespół) się produkuje a reszta słucha (lub nawet tego nie robi). Jest to bardzo smutne, gdyż wg nauczani Biblii wszyscy mamy być świątyniami, domami modlitwy, w których zamieszkuje Duch Święty, które nieustannie składają Bogu w darze dziękczynienie i uwielbienie, poprzez swoje życie i poprzez "owoc warg". Gdy więc schodzimy się razem, jako kościół, to Bożym planem dla nas jest to, by każdy służył "czymś".


Cóż tedy, bracia? Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu. [1 Kor. 14:26]

Niestety uwielbienie w naturalny sposób przyjmuje formę występu. Powód? Jesteśmy otoczeni taką formą uczestnictwa, z jednej lub drugiej strony. Aktor - widz, muzyk - słuchacz itd. Na początku wszystko wyglądało jak modernizacja, mówiliśmy: jesteśmy na czasie, podłączyliśmy się do prądu i zrobiliśmy świetne oświetlenie. Dzisiaj jednak zbory już nie potrafią RAZEM modlić się i uwielbiać, i z tęsknotą patrzymy na małe grupki oazowe i podziemne odnowy charyzmatyczne przy zborach baptystycznych, gdzie ludzi potrafią i lubią "rzeczy" robić razem. Wprowadzając nową formę, wprowadziliśmy i utrwaliliśmy złe nawyki. Nie tylko akademia ateńska zagościła w sposobie nauczania zborów, ale i antyczny teatr powitaliśmy z radością.

System kleru i laikatu, który zwalczają ewangeliczni chrześcijanie, jak i katolicy posoborowi, jest głęboko zakorzeniony i nie siedzi tylko w temacie przywództwa (pastor - zbór, ksiądz - parafia itd.) ale we wszystkich aktywnościach chrześcijańskich. Zawsze z przodu mamy garstkę aktywisto-fanatyków a obok mamy innych, "normalnych" wierzących, którzy są święcie przekonani, że oni nie powinni tego robić, lub po prostu "pokornie" twierdzą, że nie nadają się do tego.

Myślę, że jednym z dobrych (jak nie jedynych) rozwiązań, jest podważenie status quo. Przeprowadzenie zmiany, która spowoduje "wycofanie" profesjonalistów. Oczywiście wtedy następuje panika i dyskomfort! Dlaczego to robicie? Podnoszą się głosy. Czy było źle, gdy było tak jak było?

I wtedy my przywódcy musimy powiedzieć: "niestety kochani, teraz będzie już tylko mniej wygodnie". Jeżeli Królestwo ma być Królestwem, a Kościół Oblubienicą to, każdy musi zrozumieć radykalnie, że jest częścią CIAŁA, i że bez niego się nie obędzie!

4 komentarze:

  1. Fragment:
    <(normalnych wierzących, którzy są święcie przekonani, że oni nie powinni tego robić, lub po prostu, (czyli z pokorą) twierdzą, że nie nadają się do tego.>
    1. "normalnych" dałbym w cudzysłowie, bo przecież nie są zupełnie normalni - tak, jakbyśmy chcieli.
    2. a to też nie jest prawdziwa pokora, ale pokora obłudna; myślę, że pastor się ze mną zgadza.

    w każdym zboże - ort. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. "pokornie" dziękuję za uwagi, naniosłem a ortografy to mógłbyś mi jakoś inaczej wypominać, nie w komentarzach? :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak, mógłbym. Obiecuję następnym razem, jeśli takowy będzie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. noooo, podpisuje sie czterema łapami!
    dać Mu cukierka :)

    OdpowiedzUsuń