czwartek, 11 marca 2010

Edelman

W czasie ferii zimowych przeczytałem sobie tę książkę. Rewelacja! Zrobię to kiedyś jeszcze raz.

Nigdy bym nie pomyślał, że będę tak zbudowany życiem człowieka zbuntowanego, niepoprawnego i w relacjach z innymi, bardzo często nieprzyjemnego.



Mam takie uproszczenie: jedni wierzą Boga, ale nie żyją nim, inni nie wierzą w Boga, ale żyją z nim w zgodzie. Życie Marka Edelmana, rzuca wyzwanie każdemu, kto wierzy w Boga i Jego Królestwo. Pan Marek deklarował się jako osoba niewierząca, ale to jak żył, sprawiło, że stał się autorytetem dla wielu wierzących.

Marek Edelman był odrzucany przez Żydów, oskarżany o wstrętne polonofilstwo i charakter Polaka. Przez całe życie był też prześladowany za to, że był Żydem. Pozostając w Polsce zdecydował się by iść wąską, niekomfortową ścieżką. Nie był syjonistą, ale miał swoją definicję syjonizmu, jako oddanie się poprawianiu świata na lepsze.

A książka, sama w sobie? Według mnie, bardo dobra i bardzo dobrze "zrobiona". Jest pełną biografią, dotyka wszystkich chyba aspektów życia bohatera, różnych lat, epok politycznych, omawia jego stosunek do różnych dziedzin życia, różnych ludzi i grup społecznych. Daje też fascynujący obraz osoby, która żyła szeroko, pełniąc różne role życiowe i osiągnęła sukcesy na wielu polach. Biografia zawiera też duże fragmenty wywiadu, przeprowadzonego przez autorów z Markiem Edelmanem i obszerne cytaty z innych autorów, którzy na przestrzeni lat pisali o panu Marku i jego życiu.

Oglądałem wystąpienia na pogrzebie pana Marka, niesamowite przeżycie, ale jednak to były pewne podsumowania, laurki, urywki. Natomiast czytając książkę, miałem wrażenie, że mam kontakt z całą osobą pana Marka.

Książka jest też świetna z innej strony. W związku z tym, że Marek Edelman, był bardzo związany z Polską i Polakami, (choć powiedział, że nigdy nie użyje wobec siebie słowa patriota), daje czytelnikowi obraz innej Polski, takiej, której być może nie znasz. Zupełnie nowa, zaskakująca, szokująca i często smutna perspektywa.

Z domu rodzinnego wyniosłem jeden obraz. W szkole, literaturze, mediach komunistycznych, a potem wolnych, otrzymywałem kolejne obrazy naszego kraju. Chrześcijaństwo (różnych grup i doktryn) dorzuciło kolejne fragmenty ilustracji. Ale takiego obrazu, jaki maluje Marek Edelman nie znałem. Nie znałem, więc ważnej części prawdy. Prawdy o tym jak wyglądał i wygląda nasz kraj w oczach Żyda, socjalisty, powstańca, lidera, lekarza, opozycjonisty, polityka..... Książka pozwoliła mi spojrzeć na siebie, z poza siebie.

Polecam gorąco.

================
Na deser parę cytatów, z Edelmana, które lubię (mówiąc po eFBookowemu):
"Wystarczy mieć w życiu zasadę, żeby nie robić świństw. Choć życia nie da się do końca zaplanować"
"W życiu rację mają ci, którzy pozwalają żyć innym"
"Człowiek to jest coś wyjątkowo paskudnego. Byle tylko dać mu szansę"
"Całe życie nic nie robię, tylko rządzę. Choć nie lubię rządzić. Ale przede wszystkim nie lubię, żeby mną rządzono"
" W zasadzie najważniejsze jest życie. A jak już jest  życie, to najważniejsza jest wolność. A potem oddaje się życie za wolność. I już nie wiadomo, co jest najważniejsze"
"Jak się człowiek namydlił, to musi się ogolić"

7 komentarzy:

  1. Odnośnie tego "Niewierzenia w Boga, ale życia z nim w zgodzie" byłbym mimo wszystko ostrożny. Na rynku wspomnień o znanych osobach mamy pełne spektrum. Po jednej stronie hagiografie, po drugiej książki obalające mity i/lub uznane za oszczerstwa. Przykład Ryszarda Kapuścińskiego, który budował pewien mit wokół własnej osoby, skłonił mnie do następującego wniosku. Jeśli już ma gdzieś być w moim życiu "świecki" autorytet, to taki, którego można dotknąć, porozmawiać, skonfrontować.

    Oparcie się na oficjalnych biografiach osoby wyraźnie zadeklarowanej politycznie, ze środowiska grającego aktywnie kartą "etosową" to jakby połykać cukierek razem z papierkiem. Nie dość, że papierek spowoduje niestrawność, to jeszcze w ramach paskudnego żartu ktoś do środka coś wyjątkowo niesmacznego.

    Nie mam nic konkretnie przeciwko Markowi Edelmanowi, ale jestem dziwnie przekonany, że wszelka informacja stawiająca Go w złym świetle automatycznie wywołałaby taką reakcję: "Obrzucają błotem bohatera!" "Nie ma szacunku do autorytetów!" "To podły oszczerczy atak przeciwko komuś, kto już nie może się bronić!" W tych konkretnych okolicznościach mi osobiście szkoda zdrowia i czasu na takie przepychanki, stąd mój wniosek przedstawiony na końcu pierwszego akapitu.

    Z drugiej strony, perspektywa nowego i świeżego spojrzenia na Polskę i obraz naszego otoczenia jest budujący zawsze i to jest coś, co może mnie do w/w książki przekonać.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Poniekąd zgadzam się z konieczną ostrożnością stawiania znaku równości pomiędzy życiem zgodnym z pewnymi zasadami a wiarą. Piszę to z pełnym szacunkiem dla postaci Marka Edelmana. Z lektur polecam również wywiad Hanny Krall "Zdążyć przed Panem Bogiem" oraz "i była miłość w getcie". W kontekście deklarowanego ateizmu Edelman jest jednym z wielu Żydów, którzy po traumie Holocaustu świadomie odrzuacają wiarę. Jest to bardzo szeroki problem, który ma ogromny wpływ na kształt współczesnego Izraela.
    Z drugiej strony dziwię się, że Pastor Marek tak swobodnie i powierzchwonie porusza się po tych zagadnieniach. Takie rozumowanie prowadzi prostą drogą do humanizmu ..

    Adam Nawrocki

    OdpowiedzUsuń
  3. pustynny!

    jakbym Cię nie znał, to bym pomyślał, że to ktoś inny (radjo/maryjo/pisowo/komentarzowo/internetowy/oszołom) ten komentarz wkleił :))

    na twój kij w moje mrowisko, odpowiem w kolejnym poście na blogu, bo aż mi się głowa zagrzała jak mogę na twoją "prowoczkę" zareagować :) i myślę że warto

    pozdrawiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. witaj Adam

    może powinienem jednak napisać w tekście, że: "Mam takie WIELKIE uproszczenie (czyt. skrót, niepełna prawda, itd.): jedni wierzą Boga..."

    i oczywiście nie stawiam znaku równości pomiędzy życiem zgodnym z wiarą a życiem zgodnym z pewnymi wartościami, rozumiem tą zasadniczą różnicę

    z drugiej strony, moje doświadczenie sprawia, że nie ufam "wierzącym" (i sobie też) jeśli nie potwierdzają swej wiary, życiem w zgodzie z wartościami, są (jestem) to kandydaci na "kamień młyński u szyi", dlatego taki życiorys zawstydza i powinien zawstydzać, nawet jeśli sam w sobie zawiera wiele powodów do wstydu...

    a powierzchowny jestem w "tych zagadnieniach" specjalnie, niech mnie czytają głębiej Ci którzy chcą, nie zamierzam przy każdej okazji być ewangelistą... (ups, ale ewangeliczna niepoprawność mi się wymskła :))

    wydaje mi się, że z humanizmu najskuteczniej wyprowadzić innych, świadectwem życia a nie tylko poprzez negowanie w nauczaniu tej koncepcji, na gruncie doktryny chrześcijańskiej

    co innego, gdyby to miał być tekst w mediach a nie na moim rzadko czytanym blogu, wtedy bym się nie podpisał pod czymś takim, swoim nazwiskiem i funkcją jaką pełnię :))

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć Marek,
    "Prowoczka" byłaby, jak sądzę, gdybym napisał anonimowo a wymowa "radio-maryjna" w moim przypadku byłaby (gdyby była) świadectwem choroby umysłowej ;))
    Reszte napiszę w kolejnym poście ;)) (głowa mi się nie zagrzała)
    Adam

    OdpowiedzUsuń
  6. Część Adam, nie odpisuj na listy nie do Ciebie pisane, to było do "pustynnego" :)) pozdr MC ps. życzę rozgrzewki mózgu (choć to trudne w przy okazji światowego dnia drzemki :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Blanka Batura3 maja 2010 12:54

    Jestem świeżo nawrócona-taka dwuletnia, wciąż się uczę słuchania, patrzenia i proszę Boga, żeby mi w tym pomógł-żeby to było z Niego. Czuję w Duchu to o czym piszesz Marku i mówisz i bardzo mi to pomaga. Nawet czytam mężowi-oczywiście za jego zgodą. Na początku, tuż po nawróceniu , miałam-przyznaję ze skruchą-zapędy do nawracania-na szczęście w miarę nieinwazyjne. Teraz Błogosławię w Imieniu Jezusa Chrystusa tkzw."niewierzących", z których wielu ma większą wiarę, nie ma tylko jej świadomości. Siedzą jeszcze w uprzedzeniach itp. bo takie mieli doświadczenia i tak ich życie przeorało, ale są to ludzie szczerzy, prostolinijni i -moim zdaniem-z wiarą w sercach i duchu. Naprawdę się od nich uczę. Uczę się słuchac. Jak Ci ludzie się nawrócą-to będzie to prawdziwe. "Dziad" pogubi swe kopyta w ucieczce. Wiem, że mocno uprościłam i poszłam na skróty , ale modlę się o tych niby niewierzących, o to żeby ich szczerośc, uczciwośc zaobfitowała w Panu Bogu. W Imię Jezusa Chrystusa. Amen. P.S. Pokornieję Marku, pokornieję, wiem, że od siebie trzeba...a Bogu za Ciebie i Izę dziękuję, a także za Anię, Alinę, Monikę i wielu wielu innych. Pozdrawiam i Błogosławię w Imieniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Blanka-dwulatka.

    OdpowiedzUsuń